Od ostatniej reformy systemu stopni żeglarskich, minęły ledwie 2 lata, a Ministerstwo Sportu już szykuje nam kolejne zmiany. W planie jest znaczące utrudnienie zdobywania uprawnień na prowadzenie morskich jachtów powyżej 12 m długości, zwiększenie popularności rejsów tramwajowych na Pogorii oraz… chorwackich patentów vodiiel brodice.
Rozporządzenie MS w sprawie uprawnia żeglarstwa z 9 czerwca 2006 roku, od początku jest krytykowane chyba w równym stopniu przez wszystkich zainteresowanych, niezależnie od poglądów na temat obowiązku posiadania patentów. Bowiem o ile zapisy dotyczące stopni żeglarza i sternika jachtowego są źródłem niekończących się dyskusji pomiędzy zwolennikami patentów, a ich przeciwnikami, tak „lipcowe”, wydawane tylko za staż i pieniądze patenty sternika morskiego i kapitana, chyba wszyscy zgodnie uważają za bzdurę.
Opinii na temat wpływu obowiązku posiadania patentu na bezpieczeństwo żeglarstwa przeczytać i wysłuchać można wiele, każda poparta statystykami, które, jak to statystyki, popierają tezy autora, jakie by nie były. Wiadomo tylko, że w ubiegłym roku (2007) ilość wypadków śmiertelnych w żeglarstwie śródlądowym dramatycznie wzrosła, ale było to powodem anomalii pogodowej (nazwanej przez media „białym szkwałem”), która przydarzyła się nieszczęśliwie w środku sezonu na Mazurach. Wiadomo, że w ostatnich latach ilość wypadków polskich jachtów morskich także nieco wzrosła. Wiadomo także, że w znakomitej większości przypadków (jeżeli nie we wszystkich), prowadzący jacht posiadali wymagane przepisami patenty żeglarskie, oraz że najczęściej bezpośrednią przyczyną wypadku był brak podstawowej wiedzy, doświadczenia i umiejętności.
Smutną prawdą jest, że przerażająco często kursant, po zakończeniu szkolenia, jedyne co świetnie potrafi, to podejść jachtem do koła ratunkowego w ostrym bejdewindzie z wyluzowanymi żaglami (czyli manewr „człowiek za burtą” w wersji PZŻ) i na żaglach do kei manewrowej. Zaryzykuję twierdzenie, że 90% osób kończących kurs nigdy więcej z tych umiejętności nie skorzysta, a dla 99% nigdy nie będą one miały znaczenia z punktu widzenia bezpieczeństwa żeglugi. Ze znajomością nawigacji, meteorologii, przepisów i manewrowania na silniku, niestety jest już znacznie gorzej…
Tymczasem Ministerstwo Sportu przygotowało projekt nowego rozporządzenia regulującego uprawianie żeglarstwa w myśl którego:
- zlikwidowano stopień sternika morskiego,
- przywrócono egzaminy na stopień kapitana jachtowego.
Sternika jachtowego pewnie będzie równie łatwo uzyskać jak dotąd, ale jako, że uprawniać on będzie do prowadzenia jachtów tylko do 12 m długości, to by poprowadzić w Chorwacji zupełnie przecież przeciętnego Elana 40, potrzebny będzie… staż na żaglowcu (100 godzin na jachcie powyżej 18 m długości) oraz na wodach pływowych (też 100h)! Nie można zapominać, że przeważająca większość polskich żeglarzy morskich pływa przecież właśnie jachtami między 10 a 15 metrów po wodach Grecji i Chorwacji. Po co im staż na pływach i na żaglowcach?
Osobiście uważam, że wprowadzona zmiana spowoduje jedynie wzrost zainteresowania polskich żeglarzy zagranicznymi licencjami żeglarskimi, a jej wpływ na poziom bezpieczeństwa oraz umiejętności żeglarskie, będzie pomijalnie mały.
Ciekaw jestem jeszcze, kiedy w obliczu powszechnej paranoi COŻ Trzebież dospawa po 1 cm na dziobie swych „stuczterdziestek” (Jurand i Śmiały), które mają nieszczęście mieć równo po 18,00 m i nie łapią się na rejsy stażowe dla kapitanów…
Marek Mach